Sardynia, Vale de la Luna

w dolinie hippisów, a chciałoby się napisać Muminków ;)

7 października 2012; 2 379 przebytych kilometrów




vale de la luna

Vale de la Luna


W końcu zbieramy się dalej, bo po drugiej stronie Vale della Luna (znów piękna nazwa!) - coś w rodzaju rezerwatu o ile dobrze rozumiem. Cały prawie teren porośnięty jest rodzajem kosodrzewiny (spotyka się ją zresztą na całym wybrzeżu), ale jest ona dużo bardziej kłująca i twarda niż ta w naszych górach.
Idziemy ścieżką do doliny. Źródełko i strumyk są prawie wyschnięte, może i dobrze, bo ścieżka wije się wokół niego.
Dookoła podobne skały, jak na przylądku, tylko tutaj wznoszą się dookoła i mają chyba jeszcze bardziej fantazyjne kształty.
Miejsce znane jest ze zlotów hipisów. My zastajemy tu tylko kilka osób żyjących na łonie natury, w jaskiniach - niektórzy lekko chyba pomyleni ;) W widocznym miejscu stoi coś jakby totem, jakaś kobieta łazi z błędnym wzrokiem, facet nieco dalej coś zawzięcie peroruje, że nie chce iść do szpitala.
W dole malutka plaża, złożona z drobnych kamyczków, wśród których można znaleźć mini rapanki i inne skarby. Oczywiście zbieram i mogłabym tak godzinami! ;) Gdyby nie fakt, że wieje akurat od zachodu i Stefano marznie, bo nie wziął polarka. Miejsce z wiatrem, czy bez jest super!

Gdy wracamy do rozwidlenia szlaków, chcę koniecznie jeszcze pójść trzecią ścieżką. Zdaje mi się, że prowadzi ona na wzgórze, w którego jest ładny widok na zachodnie wybrzeże. Przynajmniej tak by było logicznie. Ale tutaj nie ma nic logicznego jeśli chodzi o widoki! Ścieżka wiedzie w dół, a potem wyprowadza nas poza rezerwat, gdzie znów wszędzie properta privata i domy z ogrodami zasłaniają widoki dokumentnie. Uh!

Już mamy wracać, ale po drodze zatrzymujemy się jeszcze na La Colba - plaży teraz pełnej alg, ale za to z widokiem na La Reparata i o pięknym kolorze wody. Słonko już nisko, niebo czerwienieje i różowieje, chmury sprawiają, że przed nami rozgrywa się niesamowity kolorowy spektakl! Na koniec wygląda już całkiem bajkowo. Światło jest niesamowite, maluje na ciepły kolor wybrzeże i nie mogę się od tego widoku odczepić.

Wracamy w końcu do Santa Teresa. Chcę zobaczyć miasto wieczorem. Kilka zdjęć i obowiązkowe gelato :)